czwartek, 8 lutego 2007

C-Bool dźwięki prezentował w Dekompresji

C-Bool, to taki luksusowy producent Naszej kariery clubbingu, a jego Would You Feel, jest swego rodzaju adult-kanonem każdej imprezy, cała sala czci refren podnosząc łapy w góry, dostają orgazmu narządów słuchowych, po czym skaczą jak po proszku rodem z Kolumbii.

Luksusowi producenci rzadko - lecz dobrze że w ogóle - goszczą w Łodzi, w co bardziej rozsławionych klubach Śródmieścia, młodzież wydaje fortune na ich biby, a na bibach drugą fortune na odurzacze, trzecia fortuna często pływa w nowo poznanych kobietach. Bądź, co bądź C-Bool, zaskoczył i dźwięki swoich czarnych płyt prezentował w Dekompresji, w gąszczu bloków osiedla gdzie wrogów więcej, niż znajomych.

Chciałem usłyszeć C-Boola, a absencja z powodu choroby pozwoliła mi tylko na dwa Tyskie, zamieszki pod klubem nie wyglądały zachęcająco, ale weszliśmy, zdaliśmy ciuchy, i zapoznaliśmy się z klubem...

Dekompresja – kiedyś klub-stolica Łódzkiego Klubu Sportowego niedaleko Dworca Łódź-Kaliska, dziś antagonistycznie, w dawnym kinie Adria, przystanek od Dworca Łódź-Żabienieć. Dwu piętrowy lokal, z pięknym parterem i konwencjonalną koncertową górą, jeden bar, schludne toalety, pakiet kanap i stolików, klub rewelacja.

Trochę na siłe taniec na parterze, przez ukradkiem wypite piwo, pranie bluzy, aż do północy, gdzie na 1-szym piętrze przywitał się z Nami, luksusowy producent Śląska, tłum hucznie go oklaskał - jak bohatera, po czym on sam jednym ruchem ręki uruchomił shaker drum, bassów, synthów i jakiś wokal, a rój klubowiczów rozskakał się do rytmu, u mnie wszystko sprowadzało się raczej do Would You Feel, czy innego rzeźnika muzycznego produkcji Ślązaka, ale nie przestawałem się ruszać, Would You Feel doczekał zabrzmiało dość klasycznie, ale z tą samą energią. Chwilę później spragniony rozglądałem się po sali, Groszek zniknął w tłumie, obok mnie - pernamentnie ślicznie ubrana - Ewelinka stała i popijała soczek, Karolina pilnowała się jakiegoś gościa, a na jej szyji dumnie dyndała plakietka V.I.P, Kasi nie było, sala twardo gibała, a na mnie i mą Piękność przyszła pora.

Ewelince, za pociechę dla oczu i ciała :***
Groszkowi i Ślumie (prosił aby tak napisać ;]), za kolejny melanż.


"...łu ciu, ciu ciu, ciu, ciu ć ć, ci, tam di, tam di..." - Would You Feel ; )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz