niedziela, 4 stycznia 2009

Ja, Kania i Wietki

To był deszczowy grudniowy dzień, na krótko przed świętami. Ja, Kania i Wietki, totalnie beztroski początek, do tego pięknie opakowana wódka, kilkanaście minut czekania by ją spożyć, aż wreszcie pierwszy łyk i ten wyczuwalny, bezkompromisowy luz. Sobieskiego Grejpfrutowego było na początku pół i tyle z perspektywy pisania tej notatki powinno zostać, ale ta noc przecież była taka piękna. Z Kanią nie musiałem naradzać się długo co dalej, dwieście kroków, dwieście mililitrów i dwieście sekund do dna. Już mniejsza o tę ćwiartkę, bo ona w ostatecznym rozrachunku nie przełożyła by się na skale kataklizmu.

Alkohol wypijany na szybko to bomba zegarowa, ale nie zwykła atomówka, przy najmniej w moim przypadku, zadziałał jądrowo. 200ml Żurawinyzesłało mnie w lawinę czarnych dziur pamięci. Kto by pomyślał, że jeszcze będę miał ochotę na picie. '100ml poproszę Żurawiny'; 'Sok?'; 'Obojętnie'. Pewnie do chuja, że obojętnie, bo właściwie co w takich chwilach ma znaczenie, z tego co słyszałem ćwiartka zakotłowała mi w głowie do tego stopnia, że skala tych stopni wrzeszczała: 'DOŚĆ'. Karolinka fikała po schodach, kto by nie fikał po takich ilość, na takich obrotach wskazówek zegara. Jakiś diabeł usiadł Nam na rękach, i wlewał w Nas tą gorzałę, jakbyśmy pili antidotum na Nasze nieuleczalne choroby. Niech ktoś udostępni te filmy jak prowadzimy się po zatłoczonej Pietrynce, pokaże dzieciakom, jak Tatuś świętował zdawane egzaminy i wolne weekendy, niech żyją setki pod sok obojętny!

Opisał Wam bym wszystko, przecież wiecie jaki jestem szczerzy, nie wyciąłbym tu nic, wszystko wycięło się samo. Pamiętacie reklamówkę MTV o tym jak niektórzy różnie się prowadzą, czuję, że dostałbym tam ujęcie, jak błogo kimam na stojaka pod szatnią. Łódź-Kaliska mi nie sprzyja, tam jest za ciężkie powietrze, puszczono mnie w samopas mojej mega-alkoholowej jazdy i po raz pierwszy nie wiele więcej wiem, wiem, że do kilku manewrów już wcześniej się nie przyznawałem, jednak z konsekwencją i pomocą fali alkoholu sukcesywnie powtarzam, a teraz powtórzę to co na pewno wiem, do Kaliskiej owszem, ale tylko na pociąg.