Więc za powiedział się kolejny melanżyk. Niby miało być ciekawie - domówka, cała noc... ale zabrakło mojego najwierniejszego melanżowego towarzysza, czyli właściciela tego bloga. Sam melanż należał do tych z kategorii 'siekiera'. Hektolitry alkoholu i niekoniecznie rozgarnięte towarzystwo... Do tego doszła muzyka w stylu białych rękawiczek, gwizdków i nierozłącznego okrzyku: JAAAAAAAAAAZDA! Więc jedyną rzeczą, która mnie ratowała był alkohol...
Większość towarzystwa preferowała złocisty napój połączony z pewnym zielonkawym specyfikiem. Ja jednak postawiłem na polską wódkę. Ta zadziałała szybko i mocno. Szukając swojego miejsca pośród pijanych typów oraz trzech całkiem fajnych panienek, które po spożyciu były bardzo 'obrotne', znalazłem się w sytuacji, której się najmniej spodziewałem... mianowicie wywijając dancing przy wiadomo jakiej muzyce... Później jednak zmieniłem miejsce pobytu na kanapę i na niej spędziłem najfajniejszą część tej imprezy :). Po pewnym czasie niestety nadszedł najniefajniejszy moment imprezy, mianowicie 'kiblowanie', które zajęło mi ok. 30min. :|.
Jak to zwykle bywa na domówkach, musiałem ją opuścić jako pierwszy... W domu dokończyłem 'kiblowanie' przez okno, będąc przekonanym że do toalety nie zdążę. Tyle pamiętam.
Sprzątanie pozostawiam tym co zostali na całą noc, a odpychania zapchanego kibla, który w dodatku wylał, szczerze życzę pannie, która pozostałą wódkę rano WYLAŁA!
KEFIR!
Żałuje że mnie nie było... Pozdrowienia Piotrowi, props!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz