środa, 17 stycznia 2007

Sylwester 2006/2007 + Podsumowanie roku 2006


Dobiegł końca kolejny, rok z jednej strony poszerzający możliwości, z drugiej strony przymykający już bezkonsekwencyjne szalone melanże, pod wieloma przejawami rok przełomowy i absolutnie bardzo szczęśliwy (:*), jednak na drugiej szali pełen rewolucji niespodziewanych z punktu odniesiena roku 2005, o tym niżej, pozostaje jeszcze pożegnać 06'...

Sylwester 2006/2007

Apropo przełomów, to jeden z pierwszych Sylwestrów na który czekałem z dość pełnym zasobnikiem niecierpliwości, ale o tym nie będzie dane Ci przeczytać.
Nie uwierzyłbym że można wyglądać jeszcze lepiej, niż na dwóch poprzednich notkach, myliłem się, Ewelinka swoją konfekcją, popsuła impreze wszystkim zgromadzonym niewiastą na balu, którym póki zmysły pozwalały, zastanawiały się, co sprawia że mój Skarb tak bosko wygląda.
Finał roku 06' prowadził DJ Paweł, poważnie wczuł się w swoją role, co jakiś czas rzucał jakiś komentarz, liczył czas, pozdrawiał, z lewego narożnika sali, gdzie osadzono jego podest udekorowany balonami, sale Klubu Sportowego Zjednoczonych łatwo idzie wyimaginować najbliższym obrazem swoję sali gimnastycznej, wokół przyzdobionej krzesłami, z piętrem, gdzie można było zjeść i wypić, oddać ciuch i płyny.
Szampan strzelił już godzine przed rokiem 07', bez znieczulenia ciężko słuchało się Jesteś Szalona, czy Pszczółki Maji, ale zniosłem to dzielnie, uzemiony i twardo przyklejony do krzesła, z tego miejsca miałem tak dobry wgląd no zebranych w sali, na kobiety, nastolatki, grzeczne i te bezpruderyjne, gości i panów, tych bardziej schlanych i tych nie pijących tańczonych wokół tych bezpruderyjnych. Jednak większą cześć czasu tych obserwacji zajmowała mi Ewelinka, nie sposób było jej nie pilnować, a i ciężko oderwać wzrok.
Na parkiecie byłem tylko podczas hiciorów, z butelką szampana, drepcząc zabawnie nogami, wyczekując północy, północ jakoś nie była pełna fajerwerków, pewnie wynikiem lichego punktu widokowego, trwała wyjątkowo krótko i później znowu dreptaliśmy parkiet, to znowu siedząc.
Niewiele później na siłe wepchnąłem korek, do pysznego białego wina fundowanego przez Karolinę. Ta szampańska odsłona sylwestra skończyła się dla Nas w drugą godzine Nowego Roku.
A później było Dirty Dancing... na Polscie ;-) :*******

Organizatorom, Karolinie, Adze, dzięki za dobrą zabawe.
I mojej Baby, za wszystko, kocham Cię :*

Podsumowanie roku 2006

Przez dwanaście miesięcy posuneło się moje drżenie rąk, powiększyła krótko-wzroczność, podwoił iloraz głupoty w tym pustym jeszcze baniaczku, potroił się poziom oleju we łbie i popieprzyły się kontakty, które litrami alkoholu sygnowały sobie daleką przyszłość.
A.r.t.d gdzieś umarło w gąszczu imprez wśród ludzi, które prowizorycznie miały zastąpić ten hardcore, bezpowrotnie tego roku rozpadło się na części, części nieodwracalnie do siebie niepasujące, aczkolwiek te melanże na działkach na zawsze we mnie zostaną.
Przyszła miłość - dopadła każdego z Nas, to koronny piksel na planszy całego roku, dla mnie najważniejszy, jego rozmiar pokrywa wszystkie niepowodzenia i nieszczęscia tych 365-ciu dni (:*).
Gdyby nie Karwia, dziś nie drżały by mi ręce, gdyby nie Karwia nie pisałbym tego z uśmiechem na twarzy, gdyby nie Karwia nie byłoby Tyskich Braci, gdyby nie Karwia dziś nie byłbym śmiertelnie zakochany, ale Karwia 2006była, jest i będzie, na zawsze melanżem tego roku i mojego życia, nie jakieś pijackiej ery, albo okresu trwania.
Nie chce się rozdrabniać, fakt, wielu melanży nie opisałem, miałem wene, czas i możliwości, ale nie ma tu relacji, prawie umarłem w Antidotum, ale nie mógłbym opisać jak świetnie się bawiłem, bo w planach miałem być gdzie-indziej, byłoby to chamskie. Pominąłem kilkanaście ochlań na świeżym powietrzu, ale nie słyszałem tam muzyki, nie widziałem tłumu ludzi, piłem ale nie melanżowałem. Pokazałem tyłek i (ponoć) żygałem na krześle w Uniejowie, tylko czemu ja nie chce pamiętać tej imprezy?
Bohaterem tego roku jest Ewelinka i Ewelinka, no i jeszcze Ewelinka :) i specjalne owacje dla Groszka, a szefem 2006 jest Karwijski domek, Tyskim piwem zalany!
Charles Louis de Boncourt powiedział kiedyś istnieją ludzie, którzy odnajdują swoją młodość dopiero u schyłku życia, więc nie zapomnijmy, na pochybel temu aforyzmowi w tym Nowym Roku.

Na 2007 życzę sobie i najbliższym - Karwi 2007.


"...hardcore vibes, that i run things..." - Dune



Ps. Mały jubileusz, bo to 25-ąty melanż zkronikowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz